czwartek, 7 czerwca 2012

Wypad za miasto

To byla juz ostatnia sloneczna niedziela. Wybralam sie z siostra i szwagrem do Mundarong Weir. Jest tu ogromny zbiornik wodny,w ktorym od lat wciaz brakuje wody.
To jest typowa droga za miastem

Zbiornik wodny powstal ze spietrzenia wody w Helena River



tylko klony przypominaja,ze to juz prawie zima

to jest lilli pilli - przysmak aborygenski

w smaku przypominaja jabluszko,sa soczyste i doskonale gasza pragnienie

drzewa trawiaste zwane Black Boy.

ostatnie kwiatki

stary hotel,gdzie daja fajnie zjesc

czkamy przy piwku

i muzyce

na pieczonego baranka

podwieczorek byl wlasny

nie dalo sie nie podzielic

ja zawsze przytulam sie do drzew

uwielbiam te golasy

typowy australijski busz

i jak tu nie kochac zycia.

4 komentarze:

  1. Mój syn byłby zachwycony taką wycieczką, ja zresztą też :) Tak miło ogląda się te twoje zdjęcia. Dziękujemy za kolejną podróż w tak bardzo odległe dla nas strony :) My już dokładnie za miesiąc wyruszamy na wakacyjną podróż po Polsce, syn już robi trasę, pierwszy punkt Warszawa :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa podróż, drzewa golasy fascynujące. Tylko ciągle nie mogę sie połapać w tej (przewrotnej?)jesiennej wędrówce :-)
    Pozdrawiam ciepło!, bo dziś było naprawdę ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez bym zjadla takiego pieczonego baranka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak zupełnie przez przypadek tu trafiałam i ... pozostanę na dłużej, bo: cudowne widoki z Australii, za którą wzdycham od "małego", Twój optymizm i radośc z życia - dowód na to, że ani młodość, ani wiek dojżały nie ograniczją człowieka:-))

    OdpowiedzUsuń