Potrawa dawniej rozpowszechniona była głównie wśród górali szwajcarskich jako sposób na wykorzystanie suchego sera zimą. Niewielkim nakładem praktycznie w każdych warunkach można było przyrządzić danie smaczne i pożywne.
Wszystko zaczelo sie od zacierania sladow po mojej rodzince ze Szwajcarii. To juz tydzien jak odlecieli,a ja doprowadzam dom do stanu przedinwazyjnego. W lodowce na patio odkopalam zapasy serow przywiezionych przez corke,ktorych nie zjedlismy,no bowiadomo oni przyjechali jesc inne smakolyki. Grylowalismy wszystko co sie da tj; kangura,barana rybki,krewetki ,osmiornice i inne cudaki,a ja po cichu podkladalam porcje sera dla siebie . Moj maly Samuel zajadal sie tutejszym cheddarem.Ja uwielbiam sery i prawie kazdego dnia uzywam je do gotowania potraw. Teraz zaczynam zapraszac przyjaciol na szwajcrskie smakolyki i wspominac pobyt mojej rodzinki,ale to minie,bo juz 16 kwietnia wyruszam do Europy na trzy miesiace.
Ja osobiście nie mam ale u przyjaciółki bywa choć u mas to nie jest zbyt popularne... wygląda smakowicie...ja oststnio na diecie więc nie dla mnie ale owoce chętmnie zjem...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTwoje śniadanko jak zwykle wygląda jak dzieło sztuki :) A do tego jeszcze gazetka in English i australijskie palmy za oknem - RAJ! :)
OdpowiedzUsuńfajny blog, fajna kobietka, fajna babcia, fajnie u Ciebie:-)
OdpowiedzUsuń